wtorek, 7 czerwca 2011

Wycieczka do Parku Dinozaurów w Łebie

Właśnie wróciliśmy z całodziennej wycieczki. Poniosło nas bardzo daleko, bo aż do Łeby, a to bez mała 130 km w jedną stronę. Nie obyło się oczywiście bez niespodzianek.

Już na wstępie mieliśmy 30 min opóźnienie. Potem zmieniliśmy autokar, ponieważ kierowca miał zastrzeżenia do jego stanu technicznego. Następnie, jak to w drodze... Korki, ruch wahadłowy... Trzy razy zmieniałam godzinę, o której mieliśmy jeść obiad. Na dokładkę, autokary nie mogły podjechać na parking pod bramę Paku, gdyż akurat dzisiaj postanowili wybudować asfaltową drogę dojazdową i niespodziewanie zmuszeni byliśmy przespacerować się 500 m do miejsca docelowego. 

W kolejce przed wejściem
Żar z nieba lał się przeokrutny. Kolejna niespodzianka spotkała nas przed wejściem... Dłuuuuuuga kolejka.

Nareszcie w Parku. 
Toaleta, posiłek, a przede wszystkim napoje. Nasza grupa ruszyła jako pierwsza z uwagi na zamówiony obiad, lecz w drodze jakoś tak się stało, że bliźniacza zerówka szybciutko nas dogoniła (a nawet wyprzedziła). Dzieciaki były wspaniałe. Przestrzegały wszelkich nakazów i zakazów ustalonych przez organizatorów. Wszyscy szli równiutko w parach i nikt nie ośmielił się wdrapywać na dinozaury, choć bardzo kusiło ;) 


Przy wodospadzie
Przy wodospadzie okupowanym przez gigantyczne latające gadzisko (którego niestety nie widać na zdjęciu w całej jego okazałości) zrobiłam wszystkim niespodziankę opryskując zimną wodą ;D I tak wyschło w mgnieniu oka przy 30C, ale choć troszeczkę ich ochłodziłam. Dzieci były oczarowane oglądanymi eksponatami, których olbrzymie rozmiary komentowały głośnymi och, ach. Z satysfakcją stwierdziłam, iż jak na swój wiek moi podopieczni dysponują zadziwiającą wiedzą na temat prehistorycznych stworzeń.

Przed obiadem dzieci miały okazję pobawić się w piaskownicy, pobiegać i schłodzić się delikatnie w rzeczce. Kompot z jabłek, panierowana pierś kurczaka i frytki znikały w mgnieniu oka (oczywiście największy problem sprawiały surówki ;) ). 


Jak przystało na odpowiedzialnych zwiedzających pozostawiliśmy nieskazitelny porządek i ruszyliśmy na poszukiwanie dinozaurów w lesie.


 Upał przegnał wszystkie komary i żałowaliśmy, że czas nam się kończy. Potem wycieczka przez małe ZOO i... Do "wydłużenia kroku" zmusiły nas pierwsze pomruki zbliżającej się burzy.

Na pamiątkę Rzeźbiony ząb dinozaura
Zdążyliśmy zakupić pamiątki, zrobić sobie zdjęcie w pobliżu ogromnego roślinożernego dinozaura, i już w momencie zajmowania miejsc w autokarze rozpętała się burza, która deptała nam po piętach od momentu opuszczenia Parku. 

 


Wycieczkę uważam za bardzo udaną, a miejsce warte polecenia wszystkim.